Dlaczego dzieci nie lubią matematyki?

W 16 odcinku podcastu “To dziecinnie proste!” spotykamy się z Moniką Sobkowiak, aby porozmawiać o tym, skąd u dzieci bierze się niechęć do matematyki i co możemy na nią poradzić. Posłuchajcie!

Jakie tematy poruszamy?

  • Z czego może wynikać brak entuzjazmu względem matematyki?
  • Dlaczego problem ten dotyczy tak wielu osób?

Posłuchaj podcastu także w

Podcast do czytania

Justyna: Cześć. Witam was w szesnastym odcinku podcastu „To dziecinnie proste”, w którym spotykamy się z naszą ekspertką Moniką Sobkowiak. W tym odcinku poszukamy odpowiedzi na pytania związane z nauką matematyki, dlaczego z czasem dzieci zniechęcają się do tego przedmiotu, z czego może wynikać brak entuzjazmu względem matematyki i dlaczego problem ten dotyczy tak wielu osób. Przekazuję głos Monice i zapraszam do słuchania.

Monika: Dzień dobry i cześć. Nazywam się Monika Sobkowiak, jestem autorką bloga panimonia.pl, a dzisiaj mam przyjemność zaprosić was do wysłuchania podcastu zatytułowanego „Dlaczego dzieci nie lubią matematyki. Choć myślę, że każdy dorosły wie, że jest to prawdą wcale nie tylko dla dzieci, ale dotyczy to także osób dorosłych. Myślę, że wielu z nas ma w swoich wspomnieniach lekcje matematyki, które budziły nasze obawy, tematy, które były dla nas niezrozumiałe i sprawdziany, które kosztowały nas bardzo dużo stresów i dużo więcej przygotowania niż miało to miejsce w przypadku innych dziedzin nauczania, których doświadczyliśmy. Z czego to wynika? Z czego wynika ten brak entuzjazmu? Z czego wynika ten brak zrozumienia i dlaczego dotyczy tak wielu osób? Czy wina leży faktycznie po stronie osób, które tej matematyki próbują się nauczyć, czy wina leży może po stronie tego, czego jesteśmy nauczani? Kiedy to wszystko się zmienia? Bo też ten brak entuzjazmu związany z nauką matematyki nie jest właściwy dla każdego poziomu edukacyjnego. Także widać, że ma to jakieś zależności, są jakieś wspólne mianowniki, nad którymi będziemy się mogli zastanowić i być może znajdziemy odpowiedź na to nurtujące pytanie. Skoro mowa o tym, dlaczego dzieci nie lubią uczyć się matematyki, warto wrócić do tego momentu, w którym matematyka budzi ich szczery entuzjazm. Jeżeli przypomnimy sobie ten moment, kiedy dziecko zaczyna rozumieć samą czynność przeliczania, kiedy ono faktycznie zaczyna przeliczać świadomie, a nie tylko wymieniać cyfry, których się nauczyło z pamięci, zauważamy, że dziecko lubi to robić bardzo często. Chętnie przelicza właściwie wszystko, co się wokół niego znajduje, a także właściwie dzieli się tym swoim entuzjazmem i dumą z nabytej umiejętności, chwaląc się dorosłym, opowiadając o tym, że potrafi już policzyć do dziesięciu, potrafi policzyć do dwudziestu, wie ile ma lat, odlicza na palcach i tak dalej, i tak dalej. Również jeżeli dziecko opanowuje umiejętność mierzenia długości, na przykład krokami czy też z wykorzystaniem sznurków, innych jakichś dostępnych dla niego narzędzi, robi to bardzo często i robi to bardzo chętnie. Widzimy także jako nauczyciele, którzy prowadzą zajęcia także związane właśnie z matematyką, choć dla dziecka oczywiście, dla jego świadomości, to jeszcze się w taki sposób nie nazywa, widzimy szczery entuzjazm dziecka i właściwie umiejętności rozwinięte na wysokim poziomie. Dlaczego nazywam ten poziom wysokim? Odnosząc się do podstawy programowej, dzieci na etapie edukacji przedszkolnej opanowują zdecydowanie więcej niż ta podstawa programowa zakłada. I właściwie tutaj być może przechodzimy do pierwszej takiej przyczyny dziecięcej niechęci do edukacji takiej matematycznej, która pojawia się, której pierwsze sygnały obserwujemy już na etapie nauki wczesnoszkolnej. Mam tutaj na myśli ten początek szkoły, czyli klasy 1-3. Z czego to wynika? Często, jeżeli porozmawiamy z dziećmi, najzwyczajniej dojdziemy do wniosku, że z ich znudzenia. Ponieważ ten materiał na tym etapie wczesnoszkolnym bardzo mocno dotyczy tych umiejętności rachunkowych, przekraczania progu dziesiątkowego, dotyczy umiejętności, które w rzeczywistości te dzieci posiadały już na etapie przedszkolnym i to zdobywały je bez większego wysiłku właściwie osoby dorosłej odpowiedzialnej za ich edukację. Kiedy była młodszym nauczycielem i rozpoczynałam swoją taką karierę zawodową, nie byłam do końca pewna i świadoma co do tego, co potrafią dzieci i kładłam bardzo dużo zaufania wobec tego, czego uczyłam się w toku edukacji takiej swojej jeszcze studenckiej czy też wobec tego, co czytałam w niektórych książkach. I jeżeli opierać się na tym, co możemy przeczytać na temat dziecka w wieku przedszkolnym, moglibyśmy zakładać, że takie symboliczne działania, nawet już zapisane za pomocą cyfr, to jest daleko powyżej poziomu umiejętności tego dziecka. Oczywiście wciąż uważam, że zdecydowanie bardziej korzystne jest działanie na materiale konkretnym i realizowanie wszystkich tych operacji, również rachunkowych, w sytuacji jak najbardziej zbliżonej do rzeczywistej lub rzeczywistej, niemniej jednak zdecydowana większość dzieci, kończąc przedszkola, opanowała już swobodnie posługiwanie się zarówno cyframi, które potrafi zapisać, jak i symbolami matematycznymi, tymi podstawowymi, takimi jak plus, minus, znak równości czy też znak większości, mniejszości. I kiedy dziecko już posiada te umiejętności właściwie zautomatyzowane, korzysta z tych umiejętności w różnych takich codziennych dla siebie sytuacjach czy też w zabawach, które prowadzi, i trafia do szkoły, i zaczyna od początku uczyć się tego wszystkiego, i poznawać jeszcze raz cyfry, i prowadzić różne działania, rozwiązywać je, które są zdecydowanie na zbyt niskim dla niego poziomie, no to takie dziecko szybko wyłącza się i przestaje słuchać, i po prostu staje się znudzone, i tym samym buduje skojarzenia, że te zajęcia, które są właściwe matematyką, choć to się jeszcze tak nie nazywa, ale dziecko dobrze czuje, kiedy pojawia się w szkole blok związany z matematyką, kiedy pojawiają się lekcje związane bardziej z językiem, kiedy z językiem obcym i tak dalej, pomimo tego że kształcenie jest zintegrowane, to ten podział funkcjonuje i jest dosyć wyraźnie zarysowany, no to szybko w takim umyśle dziecka pojawia się skojarzenie, że matematyka jest czymś nieinteresującym i tym samym motywacja do poznawania tego i ten entuzjazm w zupełności gaśnie. To, co stanowi także taką znaczącą różnicę między edukacją przedszkolną a edukacją wczesnoszkolną, to jakość relacji między dzieckiem w wieku przedszkolnym a dzieckiem w wieku szkolnym. Jeżeli chodzi o taką sytuację edukacyjną, w której znajduje się dziecko, to zarówno sama przestrzeń, jak i to, w jaki sposób zaplanowane są aktywności dziecka, różne wybierane formy pracy, które przyjmujemy z dzieckiem i metody, które stosujemy, zdecydowanie bliższą, mocniejszą i trwalszą relację budują na etapie edukacji przedszkolnej, co sprawia, że dziecko w tej sytuacji czuje się bezpiecznie zarówno w momencie, w którym czegoś nie rozumie, jak i w momencie, w którym doskonale odnajduje się w danym temacie. Tym samym, jeżeli dziecko na etapie edukacji przedszkolnej napotyka problem, nie rozumie czegoś, to z pełną świadomością i jakby bez najmniejszego stresu, bez obaw, mówi o tym, że nie zrozumiało tego, co się dzieje, a my jako nauczyciele mamy szansę zareagować i wytłumaczyć to w zupełnie inny sposób, a także, korzystając z całego tego czasu, który jest poza zajęciami, tymi powiedzmy takimi zblokowanym w ranku czy też w popołudniu, mamy dużo możliwości, aby z tym dzieckiem jeszcze raz daną kwestię omówić. Jeżeli natomiast chodzi o realia, jakie są w szkole, nie jest to winą naturalnie nauczycieli, ale tego, jak ten system jest skonstruowany i jak nasze szkoły wyglądają. To już sama przestrzeń buduje pewien dystans, są ławki, są różne ograniczenia w przestrzeni, jest biurko nauczyciela, które stanowi barierę, jest ta przestrzeń skonstruowana w taki sposób, że nauczyciel przyjmuje rolę właściwie takiego wykładowcy, który stoi przed klasą i na temat różnych rzeczy wypowiada się. Nie ma tam takiej więzi, nie ma tam takiej relacji, jest dosyć duże tempo, jest potrzeba realizowania materiału, na co często skarżą się nauczyciele, a także potrzeba wypełniania niezliczonej ilości kart pracy ze względu na liczebność klas, także ciężko mówić tutaj o możliwości tego, ażeby indywidualnie podejść do każdego dziecka i mieć możliwość rozwiać jego wątpliwości w temacie, który się pojawił, czy też z problemem, który pojawił się w danym momencie. Tak też z jednej strony ten materiał szkolny, który pojawia się, dla wielu dzieci jest materiałem zbyt łatwym, sprawia, że są one zdemotywowane do nauki, ponieważ tam się nie pojawia dla nich nic nowego, właściwie niczego się nie uczą, także są zmęczone samym czasem, który spędzają na tym, żeby rozwiązywać zadania dla nich zbyt proste. Z drugiej zaś strony często język tego, w jaki sposób przekazujemy różne zagadnienia matematyczne w szkole, no nie trafia do dzieci, które się tam znajdują. Materiały, które są dla nich przygotowane, są dla nich nieprzystępne i sprawia to, że one tracą motywację z tego względu, że po prostu ich rozumienie jest bardzo dalekie od tego, co aktualnie dzieje się podczas zajęć. Jeżeli chcielibyśmy sobie tą sytuację wyobrazić i spróbować zrozumieć, w jaki sposób czuje się takie dziecko, to z łatwością zrozumiemy to dziecko zdemotywowane materiałem zbyt prostym, bo to jest powiedzmy podobne do tego, kiedy my byśmy mieli teraz, zakładając, że nie jest to naszym ulubionym zajęciem, spędzić godzinę na tym, żeby kolorować. A jeżeli to lubimy, potrafię sobie wyobrazić taką sytuację, to może ten przykład jest nietrafiony, ale na pewno jesteśmy w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której nie jest to powiedzmy naszym hobby, nie relaksuje nas to i mamy spędzić na tym godzinę, no budzi to naszą frustrację, nie jest to dla nas nic rozwojowego, nie jest to dla nas nic ani twórczego, ani przyjemnego na dany moment. Takiej samej frustracji doświadcza dziecko, niemniej ono czasami nie potrafi jeszcze takich emocji nazywać, bo gasnąca motywacja do nauki, no to jest jeszcze zbyt zaawansowane, zbyt złożone uczucie, aby dziecko potrafiło to wyrazić, ale podświadomie już pewne rzeczy koduje. Z drugiej zaś strony, gdybyśmy chcieli postawić się na miejscu dziecka, które przestaje zupełnie rozumieć to, co jest do niego mówione podczas tych zajęć matematycznych, tak je nazwijmy, choć wiem, że one się tak nie nazywają w tych rozkładach, jeżeli spróbujemy sobie wyobrazić, jak to dziecko się czuje na danym momencie, możemy sobie wyobrazić siebie za granicą, kiedy osoba mówi do nas w języku, którego zupełnie nie rozumiemy. Próbujemy przez jakiś czas zrozumieć o co chodzi, ale prędzej czy później z takiej dyskusji się po prostu wyłączymy, szczególnie jeżeli dwie inne osoby na jakiś temat rozmawiają, po prostu jest to dla nas zbyt dużo, czujemy przepaść, która nas dzieli i rezygnujemy, bo już wiemy, że to jest dla nas zbyt dużo na ten moment. Często więc spotykamy się właśnie z zupełnie taką rozbieżną postawą wśród dzieci w szkole, a może nie postawą, a właściwie zupełnie odwrotnym zjawiskiem. Z jednej strony ten materiał dla wielu dzieci jest już nudny, jest materiałem dobrze już przez nie poznanym, z drugiej zaś strony są dzieci, które jeszcze nie dojrzały do nauki matematyki na tym poziomie, a mimo to są jakby zmuszone, bo ciężko to inaczej nazwać, do tego, aby za tym materiałem próbować podążyć. I to, co w tym wszystkim jest, wydaje mi się, takim pierwszym momentem, w którym dziecko uświadamia sobie, że po prostu nie lubi tych zajęć i nie chce ich, i starałoby się ich unikać, gdyby miało wybór, to jest właśnie jakby reakcja otoczenia na to, co się dzieje, bo właściwie, pomimo tego że sytuacje są tutaj dwie rozbieżne, bo z jednej strony mamy dziecko, które już coś potrafi, ale jest zdemotywowane, ponieważ jest znudzone, z drugiej zaś strony mamy dziecko, które jest zdemotywowane również, ale ze względu na to, że czuje, że po prostu nie rozumie tego, co się dzieje i ten język, którym są przekazywane mu różne zagadnienia, do niego nie trafia, to każde z tych dzieci właściwie w taki szkolny sposób jest zmuszone do tego, żeby w tej sytuacji trwać. Bo zarówno dziecko, które potrafi bardzo dużo, nie ma szansy tego materiału jakby przyspieszyć, bo to właśnie jest materiał, są różne rzeczy, które trzeba przerobić, jest program, który trzeba zrealizować, no i dziecko ma obowiązek uczestniczyć w tych zajęciach. Z drugiej zaś strony to dziecko, które znacząco odstaje, może korzystać z różnych form wsparcia, które są organizowane w szkole, ale one nigdy nie są dostateczne do tego, ażeby dziecko nadążyło za tym wszystkim, co dzieje się w szkole, jeżeli jego struktury poznawcze po prostu niedojrzały jeszcze do takiego operacyjnego myślenia, do nauki matematyki w takiej szkolnej wersji, czyli bardzo już symbolicznej, a nie opartej na działaniu. No i jest to ogromną trudnością. Na początku w sytuacji, w której czujemy się tacy zakłopotani, pojawia się być może jakieś znużenie, ale w którymś momencie po prostu ten nasz lęk właściwie przed sytuacją, która wprawia nas w zakłopotanie, powoduje, że czujemy narastającą frustrację, a czasami już taką agresję i nie chodzi mi tutaj o agresję fizyczną, ale powiedziałabym taką agresywną niechęć do zagadnień, które tam są, z którymi się to wiąże, na przykład w tym przypadku właśnie z matematyką. Jeżeli przyjrzymy się takim dzieciom, które doświadczają trudności szkolnych, to doświadczają one jeszcze jednej bardzo trudnej dla nich sytuacji, która jest właściwie z jednej strony znana w świecie pedagogiki, z drugiej strony zaś właściwie w szkole, pomimo tego że występuje, to nie poświęca się jej, mam wrażenie, dostatecznej uwagi i nie wspiera się tych dzieci w taki sposób, w jaki powinny być one wspierane. Mam tutaj na myśli fobię szkolną, która pojawia się właśnie ze względu na różne niepowodzenia szkolne, które pojawiają się u dziecka, bo dziecko nabiera już świadomości, zaczyna czuć, że ono za pewnymi rzeczami nie nadąża, po raz pierwszy mierzy się z tym, że nie jest doskonałe, że nie jest tak samo dobre w niektórych kwestiach jak inni, no i jest to dla niego myśl bardzo bolesna. Ono nie nazywa jeszcze uczuć w taki sposób, ale zaczyna czuć, że po prostu nie radzi sobie, odstaje i to, co się dzieje, sprawia, że czuje się zlęknione, czuje się w sytuacji, w której nie wie, jak sobie poradzić, nie wie, jak poradzić sobie z tymi różnymi emocjami, które się u niego rodzą. Czasami są to uczucia zbyt trudne, by dziecko potrafiło nazwać, więc czuje po prostu taki uogólniony lęk przed pojawieniem się w szkole. I on wiąże się, czy to z bólem brzucha, z bólami głowy, czy też z różnymi takimi tikami, które się pojawią, jak chrząkanie, drapanie, częste pocieranie się, które jest związane właśnie z sytuacją wyjścia do szkoły, przekroczenia progu szkoły czy też konkretnych zajęć, które mają się odbywać. Jeżeli wyobrazimy sobie, jak trudna jest to sytuacja dla dziecka, jak bardzo wiele emocji rodzi u tego dziecka i z jak bardzo dużym trudem emocjonalnym ono się musi mierzyć, to widzimy, że bardzo dużą rolę ma tutaj wspomniana już właśnie relacja, jaka jest stworzona z nauczycielem. I niestety w szkole nie jest to kwestią nieodpowiedniej kadry, bo wierzę, że jest ona bardzo dobrze wykwalifikowana i chętna do wykonywania swojego zawodu, ale sytuacja, w jakiej znajdują się nauczyciele w szkole, jest bardzo trudna i niestety brakuje tam czasu na to, ażeby no z takim ciepłem, życzliwością i taką dozą cierpliwości podejść do każdego dziecka. Brakuje na to zwyczajnie czasu, nie ma kiedy tego zrobić, nie ma w jaki sposób podejść do klasy, która liczy dwadzieścioro pięcioro dzieci, nie ma szans, żeby podczas bloku zajęć, który mieści się z reguły standardowo w mniej więcej czterdziestu pięciu minutach, żeby do każdego dziecka podejść i poświęcić mu choćby pięć minut, bo już prosta matematyka pozwala nam obliczyć, że po prostu tego czasu nie jest dostatecznie dużo. Także te frustracje, te trudności dziecka narastają, niektóre są wypowiedziane, inne są niewypowiedziane, jedne przyjmują obraz dziecka znudzonego, które zajmuje się na przykład rozmową z kolegą czy też innymi rzeczami, które ma pod ręką, rysowaniem, zajmuje się zupełnie czymś innym, w innym wypadku dziecko po prostu w sposób jawny pokazuje swoją frustrację lub po prostu milczy, a te trudności narastają. Czasami rozwiązanie jest przeniesione od kolegi i w taki sposób dziecko jest w stanie naprawdę przez wiele lat swojej edukacji przetrwać, bo ciężko nazwać to inaczej, tą edukację matematyczną, a czym dalej brnie, czym więcej czasu mija i czym na wyższym szczeblu w szkole znajduje się, tym bardziej te trudności są dostrzegane, tym bardziej zauważane przez nauczycieli i kiedy pojawia się już w edukacji dziecka skala pełna ocen i te umiejętności są oznaczane liczbowo, wtedy frustracja dziecka sięga już zenitu, ponieważ musi się on zmierzyć z porażką i co więcej, pomimo trudności, które ma i całego trudu, który włożył już w to, żeby pewne umiejętności opanować, pomimo jakby takiego żalu, który gdzieś ma w sobie, że za pewnymi rzeczami nie nadąża lub pomimo braku motywacji, której nie ma ze względu na to, że to, co działo się, było po prostu nieadekwatne do umiejętności dziecka, no to dziecko teraz się musi zmierzyć z kolejną frustracją, w której ktoś to wszystko podsumuje negatywną oceną. Widzimy więc, że dziecko znajduje się w naprawdę trudnej sytuacji i ta trudna sytuacja, skracając tę historię do minimum, po prostu trwa przez wszystkie następne lata i narasta, ponieważ nieopanowanie tych podstawowych umiejętności na odpowiednim etapie skutkuje tym, że każda kolejna umiejętność już nie zostaje przez dziecko opanowana albo jest opanowywana mechanicznie, co w pewnym sensie pozwala dziecku gdzieś pójść do przodu na jakiś czas, a na dalszych etapach, kiedy wymagane jest już faktyczne zrozumienie pewnych kwestii, dziecko zaczyna się gubić i zaczyna po prostu czuć, że bardzo nie rozumie wszystkiego, co się wokół niego dzieje. Jeżeli więc wyobraźmy sobie tę sytuację i zauważymy, jak bardzo to jest trudne dla dziecka, musimy zastanowić się nad tym, jakie działania ze strony nauczyciela mogłyby być pomocne. No i pierwszą taką rzeczą jest oczywiście poświęcenie czasu i właściwie ten czas może poświęcić nie tylko nauczyciel, ale i osoba dorosła z najbliższego otoczenia dziecka, powiedzmy rodzic. Jednak wiemy, że zarówno nauczyciel nie ma takich możliwości technicznych, aby mógł poświęcić dziecku odpowiednią ilość czasu, szczególnie, że te problemy u każdego dziecka pojawiają się w innym aspekcie, na innym etapie i deficyt innego rodzaju powoduje trudności u dziecka, no i jedyną taką szkolną formą zaradczą przy tych trudnościach są zajęcia wyrównawcze, czasami nazywane w inny sposób, niemniej to są wciąż zajęcia grupowe, które właściwie znowu bazują na kartach pracy, na różnych takich właściwie materiałach, które już przez dziecko były wykorzystane, wracają do nich i jeszcze raz próbują jakby odtworzyć ten materiał. Często robi to ten sam nauczyciel, który prowadził dane zajęcia, co jakby z jednej strony jest, no oczywiste, bo jest on nauczycielem odpowiedzialnym za edukację tego dziecka, a z drugiej strony zaś już jakby udowodnił swoim działaniem, że język, który zastosował, dla tych konkretnych dzieci nie był językiem zrozumiałym i ta forma tego, co się dzieje, nie była formą zrozumianą, lub też ten deficyt kompetencji u dziecka jest tak duży, że potrzebuje ono cofnąć się do zupełnie innych zagadnień po to, ażeby te funkcje rozwinąć i móc pójść dalej. Także widzimy, że ten środek zaradczy jest niestety, ale obarczony wadą i niestety nie będzie działał w taki sposób jakbyśmy chcieli. Tym samym dziecko znowu w mniejszym lub większym stopniu idzie do przodu, próbuje przejść przez te kolejne szczeble edukacyjne, radząc sobie różnymi strategiami zastępczymi, często pamięciowymi, no i czym dalej podąża, kierując się tą strategią, tym trudniej jest mu osiągnąć sukces, bo tym większe jakby deficyty pojawiają się. I oczywiście w sytuacji bez wyjścia ta frustracja dziecka narasta. Innym takim aspektem, a to już szczególnie na tych etapach dalszych, ale to już widać właściwie też w trakcie tej edukacji powiedzmy jeszcze podstawowej, jest brak motywacji, ale nie chodzi mi już tutaj tę motywację, która została wspomniana wcześniej, która wynikała z tego, że pewne kwestie są dla dziecka zbyt łatwe, są już przez nie omówione i to dziecko jest po prostu zdemotywowane ze względu na to, że ogarnia je powiedzmy taka edukacyjna nuda i jego entuzjazm opadł. Chodzi mi tutaj o taką motywację, która pojawia się, kiedy dziecko przestaje widzieć łączność tego, co się uczy, tego, co poznaje, z rzeczywistością. Jeszcze na etapie edukacji przedszkolnej wszystko, czego się uczy dziecko, jest osadzone w działaniu. Często jest osadzone fabule, często jest osadzone w historii, często jest osadzone w projekcie, kiedy dziecko tworzy, działa, liczy, mierzy, mierzy krokami, mierzy materiałem, który stworzył, buduje budowle, których potem długość mierzy, tworzy różne elementy z plasteliny, które potem waży i tak dalej, i tak dalej, tych przykładów jest bardzo wiele. To wszystko pokazuje, że dziecko działa, cały czas działa i przenosi się z takiej przestrzeni rzeczywistej do przestrzeni pararzeczywistej, takiej, w której odgrywa na przykład zabawę w sklep, zabawę w jakąś podróż w kosmos i tak dalej, i tak dalej. Później przenosi to na materiał symboliczny, który wciąż jest materiałem nawiązującym do tego wszystkiego, co się działo, czyli właśnie na przykład odszukuje w sklepie koszyk, w którym znajduje się pięć jabłek i tak dalej, i tak dalej. To wszystko cały czas jest zakotwiczone w rzeczywistości, a czym dalej płyniemy w tą edukację matematyczną, tym bardziej staje się ona odległa od rzeczywistości. I kiedy już sięgniemy wspomnieniami na przykład do takiej edukacji już licealnej, takiej edukacji, która no już była przygotowawcza do matury, jeżeli próbujemy sobie przypomnieć chociaż jedno życiowe zastosowanie, no na przykład wzorów skróconego mnożenia czy kiedy ostatni raz zastosowaliśmy funkcje trygonometryczne, no jeżeli się nad tym wszystkim zastanowimy, no to jeżeli połączymy to jeszcze z taką trudnością, która istniała już wcześniej i frustracją, która istniała już wcześniej, to dodatkowo taki brak poczucia sensu wobec tego, czego się uczymy, sprawia, że ta nasza niechęć naprawdę już narasta do granic maksimum i powoduje to, że matematyka staje się jednym z bardziej nielubianych przedmiotów, a matura z matematyki jedną z tych bardziej stresujących. Innymi słowy taką pomocną radą i wskazówką dla osób, które odpowiadają za edukację dziecka, taką matematyczną, czy też młodzieży, jest to, żeby jak najbardziej w takiej sytuacji, w której pojawiają się trudności, bazować na relacji, bazować na motywacji, aby te dwa komponenty stanowiły taką podstawę do tego, żeby dziecko miało chęć pokonywać swoje trudności i wracać do niektórych kwestii, i próbować przewalczyć pewne trudności, które pojawiły się już wcześniej. Bo bez tej motywacji, bez tej relacji, bez poczucia bezpieczeństwa w relacji z nauczycielem to dziecko, no niewątpliwie nie pójdzie do przodu i będzie ta frustracja tylko narastała, i będzie właściwie to taka po prostu walka o przetrwanie w edukacji matematycznej, no, co możemy sobie wyobrazić, nie jest niczym przyjemnym, a jeżeli policzymy ile lat spędzamy w szkole, no to właściwie jest to bardzo przykre, że no aż tyle lat musimy doświadczać takiej frustracji. Poza tym oczywiście nie tylko matematyka jest takim elementem stresowym w szkole, no i to wszystko wynika i sprowadza się tak naprawdę do oceniania, które jest w naszej szkole, no tak wygląda ten nasz system, właściwie powiedziałabym nieuniknione. Wierzę w to, że kiedyś się to zmieni, ale faktycznie, jeżeli wyobrazimy sobie dziecko czy też osobę młodą, już młodzież, która wie, jest świadoma swoich trudności, wie, że jej coś nie idzie, próbuje, te próby kończą się kolejną porażką i na domiar tego wszystkiego dostaje jeszcze na piśmie wypunktowane to, że nie potrafi, no to rodzi taką sytuację pełną gróźb, pełną takiego stresu, tego, że dziecko musi zaliczać, bo inaczej będzie musiało daną klasę powtarzać. No nie jest to sytuacja, która sprzyja nauce. Ten narastający stres tak naprawdę zamyka to dziecko na nową wiedzę i nawet czasami, pomimo tego że ono już coś potrafiło i powiedzmy w domu, próbując różne zadania rozwiązywać, odnosiło sukcesy, to pojawiając się w szkole na zajęciach, nie jest w stanie po prostu odpowiedzieć prawidłowo na pytanie, pomimo posiadanej wiedzy i umiejętności. No i wynika to z tego, że po prostu często osoby, które borykają się z trudnościami szkolnymi, mają już powiedzmy taki uogólniony lęk przed szkołą i ta sytuacja dla nich jest stresowa i jest to już ten rodzaj stresu, który nas zamyka i w najlepszym wypadku powoduje właśnie takie zamknięcie i wycofanie, a w gorszym przypadku ucieczkę czy też zachowania agresywne, no bo jest to wszystko reakcją właśnie na jakąś naszą frustrację, na lęk i naszą formą obrony. To, czego jestem bardziej niż pewna, to to, że bardzo ciężko jest rozwiązać trudności związane z nauczaniem matematyki i bardzo ciężko zwalczyć tą niechęć do uczenia się matematyki u osób młodych, u dzieci ze względu na to, jak wygląda właśnie system szkolny. Bo podstawowym krokiem, który powinniśmy wykonać w sytuacji, w której dziecko czy też osoba młoda doświadcza trudności, jest wiele kroków wstecz i dojście do momentu, w którym dziecko czuje komfort, w którym zaczyna nadążać za tym, co się dzieje, po raz kolejny doświadcza entuzjazmu, radości z poprawnie wykonanego zadania, z poprawnie rozwiązanej zagadki, z poprawnie rozwiązanej sytuacji i rozwiązania problemu i tak dalej. I bazując na tym entuzjazmie, powinniśmy dążyć małymi kroczkami do przodu, aż do momentu, w którym dziecko dojdzie do tego materiału, który powinno. Jeśli jednak wyobraźmy sobie, że ten system w jakiś sposób pozwala dzieciom przemknąć bardzo daleko, pomimo braku posiadania podstawowych umiejętności, no to widzimy, jak bardzo duża przepaść dzieli nas i jak wiele kroków wstecz powinniśmy wykonać, ażeby nadgonić te wszystkie zaległości, które dziecko ma jeszcze na etapie tych podstawowych kompetencji. Z tego powodu rodzice często sięgają po pomoc korepetytorów, zapisują dziecko na zajęcia dodatkowe i dziecko często doświadcza tam sukcesu, z jednej strony dlatego, że zmienia się język i zmienia się forma, która jest stosowana wobec dziecka, bo zmieniła się sytuacja, środowisko i po prostu osoba, która prowadzi takie zajęcia, ma większe możliwości niż posiada je nauczyciel w szkole, z drugiej zaś strony często w takich miejscach wszystko jest skonstruowane tak, aby właśnie bazować na motywacji dziecka, czyli wraca się do etapu, w którym po prostu ta osoba doświadczy satysfakcji i przestanie jakby uświadamiać sobie i udowodniać sobie, że po prostu to jest nie dla niej i że ona już nigdy nie pokona tych trudności. Czasami motywacja jest bardzo przewrotna i tutaj dla rozluźnienia atmosfery podzielę się dwiema anegdotami, właściwie obie dotyczą tej samej osoby, jest to chłopiec, który bardzo dużo czasu poświęcił na naukę matematyki, mimo wszystko doświadczał dużych trudności i te trudności ciągnęły się, tak jak opisywałam, aż doszły do takiego etapu licealnego z różnymi potknięciami po drodze. I kiedy ten chłopiec stanął przed koniecznością zdawania matury z matematyki, która jest maturą obowiązkową, była na tamtym etapie także, no mierzył się z tym, że po prostu raczej z tej matury zrezygnuje. Był to uczeń technikum, no i pomimo tego że był motywowany ze strony rodziny, to był bliski tego, żeby zrezygnować. Jednak zaczął uczęszczać na dodatkowe zajęcia, które miałam przyjemność prowadzić, i pomimo tego że był to chłopiec w wieku licealnym, rozpoczęliśmy naszą naukę od kolejności działań, bo to był pierwszy etap, na którym już napotykał trudności, a równocześnie był on w zasięgu tej osoby, także mogliśmy działać w taki sposób, ażeby doświadczył on sukcesu. I te pierwsze sukcesy przełożyły się na zwiększoną motywację i ta motywacja na to, że daliśmy radę w ciągu dwóch miesięcy systematycznej pracy wypracować takie umiejętności, że ten chłopiec przed maturą czuł się swobodnie, dał radę i ta matura faktycznie poszła pozytywnie. Co jest zabawne, to ten chłopiec później zaczął nauczać kolejnego chłopca i uczył go matematyki na dalszym etapie. Także było to bardzo ciekawe, że ta motywacja narosła do tego stopnia, że on swojego kolegę, któremu się noga podwinęła, dał jeszcze radę wyciągnąć z jego trudnej sytuacji. Być może dlatego, że był sam już wtedy doskonałym terapeutą i rozumiał jakby motywy, jakie kierują właśnie tą demotywacją, jakie trudności się pojawiają, z czym mierzy się ta osoba i w jaki sposób dotrzeć do niej innym językiem niż tym, który ta osoba poznała. Także jest to jeden z takich dowodów na to, już takich może osobistych bardziej, ale pokazujących, że jednak ta motywacja znaczy bardzo wiele i jest taką podstawą do pokonywania trudności, i bardzo znacząca jest ta relacja, którą się tworzy w sytuacji trudnej dla dziecka i kroki wstecz, które należy wykonać. Także odpowiadając na pytanie, dlaczego nie lubimy uczyć się matematyki, bo myślę że możemy powiedzieć to o bardzo wielu osobach, wydaje mi się, że przede wszystkim właśnie z jednej strony jest to ten brak motywacji, z drugiej strony system szkolny, który jest stworzony, nie jest najbardziej trafiony i nie sprzyja nauczaniu w takiej komfortowej sytuacji. Narastający stres, narastająca frustracja, brak zrozumienia sensu nauczania niektórych kwestii i brak dojrzałości i gotowości do nauki matematyki już na tych pierwszych etapach wydają się być podstawowymi powodami, które sprawiają, że duża część osób nie lubi się uczyć matematyki. Jednak matematyka pozostaje królową nauk, także pozostaje nam wierzyć, że ten przedszkolny entuzjazm, bo on faktycznie jest, będzie trwał jak najdłużej i że ta edukacja będzie zmieniała się i dążyła w kierunku tego, żeby być najbliższa uczniom i za to trzymam kciuki. I ja mam nadzieję, że w naszym życiu będzie jak najwięcej takich pozytywnych matematycznych doświadczeń. I tym miłym akcentem chciałam zakończyć i do usłyszenia następnym razem. Do widzenia.

Justyna: Moniko, dziękuję Ci za spotkanie i podzielenie się z nami cennym doświadczeniem. Mam nadzieję, że refleksja nad dzisiejszym tematem pomoże nauczycielom, a także rodzicom, rozwijać u dzieci kompetencje matematyczne oraz utrzymywać zainteresowanie i entuzjazm względem królowej nauk. Serdecznie zapraszam was do dyskusji oraz podzielenia się z nami opinią o tym odcinku. W tym celu koniecznie odwiedźcie nasz profil na Facebooku, a także dołączajcie do naszej grupy na Facebooku „Przedszkola i żłobki – to dziecinnie proste”. Dziękujemy i do usłyszenia.